Himalaista, ale również kolarz gravelowy i szosowy – Adam Bielecki [wywiad]
25 marca 2022Himalaista, ale również kolarz gravelowy i szosowy – Adam Bielecki.
Jest osobą, która lubi eksplorować świat w ruchu. Czasami lubię się po prostu zgubić – zwłaszcza na rowerze.
Adam podczas budowania wytrzymałości potrzebnej do realizacji swoich celów wspinaczkowych uzupełnia go treningiem rowerowym. Podczas naszej rozmowy podzielił się wrażeniami na temat marki oraz rowerów BMC po roku naszej wspólnej przygody.
Adam, jakie są Twoje wrażenia ze współpracy z marką BMC?
Jestem z niej bardzo zadowolony – ze współpracy z ekipą z BMC W Polsce, jak również z samych rowerów, które od ponad roku użytkuję. Mam takie poczucie, że współpraca jest pełna wzajemnej życzliwości oraz sympatii ze strony zespołu BMC Polska.
Co chwila pojawiają się dowody tej życzliwości. Mieliśmy parę wspólnych historii. Ratowaliście mnie w Toruniu ze zmianą dętki podczas zimowej sztafety Wisła 1200, czy w ostatniej chwili z naprawą roweru przed wyścigiem, za co jestem bardzo wdzięczny. Opieka, którą mnie wówczas objęliście była bardzo skuteczna. To po prostu wspólnie spędzony czas w miłej atmosferze, więc wrażenia są pozytywne.
Autentycznie polubiłem wasz zespół i widać, że dobieracie swoją ekipę bardzo uważnie. Są to bardzo fajni ludzie, ale przede wszystkim profesjonaliści w swoim fachu. Jest to pozytywne środowisko, w którym dobrze się odnajduję.
Lubię takie przestrzenie, w których czuję się swobodnie. Tak jak to było podczas wizyty w BMC LAB we Wrocławiu, Toruniu, czy w siedzibie firmy Taurus w Mikołowie.
Dlaczego Twój wybór padł na rower gravelowy i szosowy?
De facto od gravela zaczęła się moja przygoda i miłość do dwóch kółek. W czasie pandemii wyposażyłem się w rower, aby przetrwać okres dłuższej izolacji z dala od gór. Jestem osobą, która lubi eksplorować świat w ruchu. Czasami lubię się po prostu zgubić.
Wcześniej, w ramach programu treningowego jako jednostkę treningową miałem długie wybiegania. Prawie nigdy nie zdarzało mi się biegać po asfalcie, więc stwierdziłem, że jeżeli mam zamienić bieg na jazdę na rowerze, też będę chciał „uciekać” i kierować się w stronę dzikiej natury. Ten typ roweru [gravel] absolutnie mnie zachwycił. Już po 3 miesiącach swojej rowerowej przygody pojechałem sprawdzić swoje możliwości w wyścigu „Wisła 1200”, w którym udało mi się dojechać do mety w całkiem przyzwoitym czasie.
Już wtedy wiedziałem, że jazda na rowerze mnie kręci i bawi. W międzyczasie pojawiła się propozycja współpracy z marką BMC.
Na gravelu URS przejechałem już blisko 3 tyś. km. Regularnie ląduję na jakichś bagnach, błotach, łąkach i innych dziwnych miejscach. Tak jak wspomniałem, lubię się na rowerze zgubić, dlatego wszechstronny gravel jest dla mnie idealnym rozwiązaniem. Gravel jest najszybszym rozwiązaniem w średnio trudnym terenie takim jak: pola, lasy, szutry, czyli tego czego tak naprawdę w Polsce jest najwięcej – jest wg mnie najbardziej uniwersalnym z rowerów.
Można powiedzieć, że zostałem fanem jazdy na rowerze gravelowym [śmiech]
Dla mnie jako sportowca, który jest w pewnym cyklu treningowym i ma z góry ustalony program treningowy, rosnący udział aktywności rowerowej musiał być uwzględniony przez mojego trenera.
Mój trening wydolnościowy oparty jest na utrzymywaniu określonego tętna przez określony czas, dlatego wplecenie treningów rowerowych w program treningowy nie było taką prostą sprawą. Realizacja moich założeń treningowych na gravelu i w terenie jest bardzo trudna do osiągnięcia, ponieważ tętno w dużym stopniu regulowane jest przez teren w jakim aktualnie się poruszamy.
Aby pogodzić założenia treningowe oraz radość z jazdy na rowerze, padł pomysł, żeby do celów treningowych wprowadzić rower szosowy.
W mojej ocenie jeżdżenie rowerem szosowym trochę przypomina mi „takie brnięcie w śniegu”. Wymaga pewnego wpadnięcia w rytm i mozolnego kręcenia. Oczywiście jest to dla mnie bardziej monotonne, niż wspinanie techniczne albo jeżdżenie w bardziej wymagającym terenie. Natomiast pod kątem stricte treningowym jest dużo lepsze i znajduję w tym swego rodzaju przyjemność.
Dla przykładu, szybki wypad z trójką kolegów, gdy zmieniamy się na prowadzeniu co 5 minut. Jest to dla mnie duża frajda, a przy okazji solidny trening.
Podsumowując oba rowery, gravel jest sztywniejszy od innych konstrukcji, na których jeździmy w terenie, ale to nie oznacza, że brak w nim jakiejkolwiek amortyzacji. W URS-ie zachwyca mnie to, jak zastosowany w nim elastomer skutecznie tłumi drgania wysokiej częstotliwości, dzięki temu jazda po bruku, płytach chodnikowych przestaje być udręką. Sama karbonowa konstrukcja nieźle wybiera pojedyncze drgania, które pojawiają się na nierównej nawierzchni.
Podobne odczucia mam w stosunku do szosy BMC Roadmachine, który ma bardzo satysfakcjonującą kontrolę trakcji. Dodatkowo, nie ma tak dużej różnicy w geometrii w porównaniu z gravel-em URS, dzięki czemu mogę swobodnie przechodzić z roweru na rower. Gdyby założyć do Roamachine „dzielniejszą” oponę, to z pewnością można by tym rowerem eksplorować trudniejsze drogi szutrowe.
W jaki sposób rowery pomagają Ci w realizacji celów sportowych? Dlaczego wybór padł na rower szosowy typu endurance.
Aktualnie mieszkam w Wielkopolsce. Jest to teren generalnie płaski. Dobrze się sprawdzam w dyscyplinach wytrzymałościowych. Himalaizm jest takim klasycznym przykładem dyscypliny wytrzymałościowej. W przypadku jazdy na rowerze lubię długie dystanse, tak jak wyścigi Wisła 1200, Pomorska 500. Wielokrotnie wsiadając na rower szosowy czy gravelowy pokonuję odcinki powyżej 100 km na jednorazowej jeździe, a czasami nawet 200 km.
Zdarzyło mi się, że miałem jakąś sprawę we Wrocławiu, więc pojechałem tam z Poznania na rowerze. . Dlatego zdecydowałem się na rower, który oferuje mi pozycję szosową, ale nie męczącą, taką w której mogę komfortowo pozostawać przez długi czas. Nigdy nie będę sprinterem i nie będę się ścigał na szosie. Jeżeli wystartuję w jakimkolwiek wyścigu gravelowym lub szosowym, to na pewno będzie to wyścig typu ultra. To jest to, czego potrzebuję jako sportowiec, alpinista.
Czy używasz pomiarów mocy? Jeżeli nie to w jaki sposób monitorujesz treningi na rowerze?
Dotychczas nie zdecydowałem się na dokonywanie pomiaru mocy. Jakoś szczególnie nie brakuje mi tego typu urządzenia treningowego. Nie mam ambicji, żeby jeździć szybciej i mocniej na rowerze. Rowery są dla mnie drugorzędne w całym procesie przygotowań sportowych.
Aczkolwiek, w przypadku roweru czuję pewną nutkę rywalizacji.. Dlatego też podczas różnego rodzaju zawodów, rajdów, chciałbym powalczyć na przykład o pierwszą 50-tkę, pierwszą 30-tkę.
Muszę też przyznać, że jazda na rowerze zdaje mi się być bardzo naturalną formą ruchu.
Dla przykładu: mam na swoim koncie kilka biegowych ultra maratonów powyżej 100 km. Po tego typu wyścigach czułem się jakby ktoś mnie „kijkami poobijał” [śmiech]. Długo „dochodziłem” do siebie. Ukończenie wyścigu w pierwszej 100-tce nie było dla mnie łatwe.
Nagle wsiadam na rower i po ukończeniu mojego pierwszego w życiu ultra maratonu, następnego dnia czuję, że byłbym po prostu w stanie jechać dalej. Jazda na rowerze jest bardziej przyjazna dla mojego układu ruchu. Dodatkowo, łatwiej niż biegając osiągam wynik, który mnie satysfakcjonuje.
Rower stanowi uzupełnienie treningu w okresie przygotowawczym do głównych celów sportowych?
Podstawą mojego treningu wciąż jest i pewnie będzie ścianka wspinaczkowa oraz wizyty na siłowni. Rower stanowi uzupełnienie moich treningów.
W fazie przygotowań przed wyprawą to jednak nie rower, ale treningi na bieżni w formie schodów są podstawą wytrzymałości, której potrzebuję. Oczywiście treningi na schodach mogę zastępować /uzupełniać, ale ze wskazaniem na uzupełniać przez treningi na rowerze. Głównie dlatego, że jeżdżenie na rowerze jest dużo większą przyjemnością niż trening na bieżni.
W jakich wyścigach kolarskich wziąłeś udział w 2021?
Chciałem wystartować przynajmniej w dwóch wyścigach kolarskich. Życie się tak poukładało, że udało się wystartować tylko w jednym, czyli „Pomorska 500”. Czuje z tego faktu po prostu spory niedosyt.
W planach był jeszcze wyścig „Wschód 1400”, ale nie udało mi się w nim wystartować. Oczywiście nie zabrakło wyjeżdżonych kilometrów, których było sporo w tym sezonie.
Moim odkryciem zeszłego sezonu (i to jest może pewna ciekawostka) stał się fakt, że rower jest „całoroczny” i można na nim jeździć niemal bez względu na warunki atmosferyczne, również zimą.
Podczas zeszłorocznego finału WOŚP dwójka kolarzy postanowiła przejechać trasę Wisły 1200 zimą, tylko w odwrotnym kierunku. Po dwóch dniach okazało się, że to jest naprawdę bardzo poważne zadanie i ze względu na kontuzję jednego z kolarzy postanowiono wycofać się z tego wyzwania.
W międzyczasie na mediach społecznościowych profilu skupionego wokół wyścigu Wisła 1200 pojawił się pomysł, żeby zamienić pierwotną formułę wyścigu na sztafetę w odcinkach po ok. 180 km. Cel szlachetny, a sama trasa w okresie zimowym była nie lada wyzwaniem, z którym postanowiłem się zmierzyć.
W jakich wyścigach kolarskich planujesz wziąć udział w 2022?
Jestem na etapie ustalania celów wspinaczkowych na ten rok. Dopiero po zamknięciu tego kalendarza będę dopasowywał imprezy rowerowe.
Jeżeli chodzi o szosę, wiosną planuję przejechać pętlę wokół Tatr. Jest to jeden z niezrealizowanych pomysłów z zeszłego roku.
Kolejne ważne cele to wyścigi typu ultra na rowerze gravelowym. W planach na pewno „Wschód 1400”. Jest to wyścig, który chciałbym pojechać ze względów krajoznawczych. Są to tereny, które znam słabiej niż inne obszary Polski. To dla mnie ważny cel rowerowy z kategorii wyścigów ultra.
Nie wykluczam krótszych dystansów, np. „Pomorska 500”. To swego rodzaju test moich możliwości, czyli jazda bez snu na całym odcinku.
Byłem zapisany w zeszłym roku na Poznańską Pyrę, czyli wyścig na dystansie ok. 200 km. Natomiast z uwagi na mój kalendarz wspinaczkowy nie wziąłem udziału w tym wydarzeniu. Jedynie, poza wyścigiem, przejechałem ten dystans dwukrotnie sam dla siebie. Reasumując, w kręgu zainteresowań są dla mnie dystanse krótsze – 200 km, średnie – 500 km oraz dłuższe powyżej 1000 km.
Bikepacking, czyli „na rowerze lubię się zgubić”?
Uwielbiam taką jazdę. Czasami planuje trasy albo po prostu jadę przed siebie. Jadę wtedy, kiedy mam na to ochotę. Bardzo lubię sobie wyznaczać jakiś punkt, do którego mam dojechać w danym dniu. Jak już wspominałem wcześniej, bardzo lubię zgubić na rowerze, dlatego im rzadziej spoglądam na mapę/GPS, tym lepiej, czyli jazda na orientację i znajdowanie drogi.
W bikepacking-u jestem minimalistą. Z reguły używam sakwy podsiodłowej. Gdy jestem w trakcie wyścigu, to montuję dodatkową sakwę pod lemondką oraz małą sakwę pod rurkę i zabieram niewielki plecak. Generalnie lubię jeździć „na lekko”.
Można powiedzieć, że w ciągu roku zaliczam około 5-10 kilkudniowych wyjazdów gravelowych w formule bikepacking-u. Podobne plany mam również na ten rok.
Czy chciałbyś spróbować jazdy na innych typach rowerów?
Chciałbym spróbować jazdy na rowerze enduro, żeby pojeździć w górach. Aczkolwiek tego typu jazda jest w pewnym sensie dla mnie niebezpieczna, ponieważ moje doświadczenie w tym zakresie jest jeszcze niewielkie. Niemniej jednak, jeżeli pojawi się możliwość testowej jazdy na jednym z waszych rowerów, a mój kalendarz na to pozwoli, to z przyjemnością spróbuję.
Adam, życzmy powodzenia w Twoich projektach. Trzymamy kciuki i będziemy wspierać Cię, abyś osiągał swoje sportowe cele, zwłaszcza te rowerowe.