Odrodzenie Absalona
18 maja 2017 - Drużyna MTB - RoweryNie trzeba go przedstawiać. Julien Absalon to człowiek, który czuje się znacznie swobodniej na rowerze niż w błysku fleszy. Jego wyniki mówią zresztą same za siebie. Bez wątpienia to również największy kolarz górski wszechczasów, nadal ścigający się z taką samą pasją i motywacją, jak robił to 20 lat temu, czyli na początku kariery. Ten cichy i łagodny kolarz już od ponad dekady znajduje się na sportowym szczycie, chociaż nie zawsze wszystko szło gładko. Jest znany ze swojej wielkiej dbałości względem ścigania oraz odpowiedniego sprzętu, ale niewielu wie, że takie podejście stanowiło dla niego jedną z większych przeszkód w drodze do sukcesu. Aby pozostać w ścisłej czołówce, musiał przejść wiele lekcji – podejmować ryzyko, próbować nowego wyposażenia, czasem tracić kontrolę i nawet przegrywać. To jednak także pozwoliło mu stać się najlepszym kolarzem.
Ewolucja sportu
Cross country, czyli wiodąca dyscyplina kolarstwa górskiego, zmieniała się w ciągu ostatnich dwudziestu lat w sposób diametralny. Każdy kolarz górski musiał w tym czasie stale dostosowywać się do wprowadzanych zmian – wyścigi stały się krótsze, trasy bardziej zwarte i techniczne, a nowością były też m.in. elementy wykreowane sztucznie. W efekcie zmianie musiała ulec również taktyka i treningi. Poważne modyfikacje dotyczyły także rowerowych technologii.
Julien Absalon zaczął startować w 1994 r. – na aluminiowym rowerze z twardym zawieszeniem (hardtail), kołami w rozmiarze 26 cali, hamulcami szczękowymi i krótką kierownicą (550 mm). Przez wiele lat bardzo istotna była dla niego waga roweru – walka o każdy gram była w pewnym sensie jego pasją. W pewnym momencie poszedł tak daleko, że zastępował drobne metalowe elementy częściami plastikowymi. „W przeszłości, jeśli chodziło o materiały, większość moich decyzji była powodowa chęcią posiadania jak najlżejszego roweru. Stosunek między masą i siłą była bardzo ważny. Trasy faworyzowały kolarzy dobrzy podjeżdżających, a ja chciałem, by wszystko było dopracowane tak, abym mógł być najszybszy” – wyjaśnia Absalon.
Z czasem technologia go wyprzedziła. Podczas igrzysk olimpijskich w Londynie, które odbyły się w 2012 r., jako jedyny kolarz z czołowej dwudziestki startował na rowerze z kołami 26’’. „Czułem się dobrze na takim rowerze, więc nie miałem potrzeby sięgania po większe koła” – wskazuje kolarz. Później stał się częścią BMC MTB Racing Team i walczy z innymi na karbonowym rowerze BMC fourstroke – modelu z pełnym zawieszeniem, kołami 29’’, hamulcami tarczowymi, napędem z jedną tarczą, elektronicznymi przerzutkami, amortyzacją z blokadą skoku oraz kierownicą o długości 700 mm. W sezonie 2016 postawił nawet na regulowaną sztycę ze skokiem 65 mm. „Cztery lata temu, kiedy Julien dołączył do zespołu, takie rzeczy byłyby w ogóle nie do pomyślenia” – potwierdza manager BMC MTB Racing Team, Alex Moos. Jak zatem Francuz przełamał strach przed zmianami?
Wszystko o rowerze
Na początku kolarstwa górskiego rowery i komponenty nie były specjalnie skomplikowane. W zawodach typu cross country i downhill zawodnicy startowali właściwie na takich samych rowerach. Od tego czasu zaszły jednak bardzo poważne zmiany. Teraz pytań dotyczących sprzętu jest przed startem wiele. Hardtail czy full suspension? Jaki typ opony i ciśnienie? Ustawienia widelca i amortyzacji? Żeby dany zawodnik miał szanse na sukces sportowy, wspierać musi go zespół mechaników na bardzo wysokim poziomie. „Julien przykłada wielką wagę do spraw technicznych. Jest bardzo drobiazgowy i pedantyczny i podchodzi do tego z dużym uczuciem. Zmienisz coś bez zapowiedzi w jego rowerze i on zauważy to już po kilku metrach” – mówi Moos. Taka wrażliwość na modyfikacje dobrze współgra z rozwojem działu technologicznego BMC Switzerland oraz partnerów zespołu, w tym Shimano. „Jest świetny w przekazywaniu precyzyjnej informacji zwrotnej, a to coś, co inżynierowie BMC i partnerów doceniają. To pomaga nam w dalszej pracy” – dodaje szef ds. produktów w BMC Switzerland, Stefan Christ.
Julien Absalon ściśle współpracował z Shimano w opracowywaniu grupy osprzętu XTR Di2, która miała swoją premierę wiosną 2015 r. „Pomógł nam bardzo w przygotowaniach tego produktu. Był pierwszym kolarzem, który testował XTR Di2 – to było już na początku 2013 r.” – wyjaśnia Cor Van Leeuwen z Shimano. Kiedy jest już pewny, że nowa technologia może być przydatna, zachowuje się niczym dziecko z nową zabawką. Wtedy pięciokrotny mistrz świata chce jak najszybciej startować z nowym elementem. „Chciał startować z tym osprzętem od razu, podczas gdy to był wciąż jeszcze dopiero prototyp. Julien jest najbardziej profesjonalnym kolarzem MTB, więc jest też idealną osobą do testowania naszych produktów. Jeśli on czuje, że coś jest dobre, to wszyscy uznają to za perfekcyjne. Bardzo pomógł nam w pracach nad osprzętem XTR Di2” – wskazuje przedstawiciel Shimano.
Co wydarzyło się w Hafjell?
Absalon dołączył do BMC MTB Racing Team w 2013 r. i miał wtedy za sobą sezon pełen rozczarowań. Wchodząc do nowego zespołu, miał też kilka starych nawyków. Większość z nich była akceptowalna, ale zarządzający drużyną nałożyli też własne warunki „Miał problemy z przejściem na nowy sprzęt. Kiedy coś polubił, to wtedy było już naprawdę ciężko przekonać go do spróbowania czegoś nowego. Łatwo się przywiązywał do pewnych rozwiązań. Musieliśmy zatem go przekonywać, zobowiązywać, a czasem nawet przymuszać. Z pewnością tak właśnie było z jego kołami 26’’, na których chciał startować również w 2013 r. Dołączając jednak do BMC MTB Racing Team, nie miał w sumie wyboru i musiał przejść na koła 29’’ i zacząć na nich startować” – wspomina Moos.
Pomimo początkowych problemów związanych z transferem do nowej drużyny, kolarz, Moss oraz mechanicy szybko nawiązali pełne zaufania relacje. „Zespół mechaników był bardzo reaktywny, miał naprawdę dobre rady i szybko uświadomiłem sobie, że staję się lepszy” – wskazuje Absalon. Waga nadal pozostawała istotną sprawą dla francuskiego mistrza. „Zawsze odmawiał jazdy na naszym BMC fourstroke, rowerze górskim z pełnym zawieszeniem. Ponieważ był cięższy niż jego hardtail – BMC teamelite. Kilka wyścigów przegrał dlatego, że jego konkurenci, którzy startowali na rowerach typu full suspension, zyskiwali przewagę na zjazdach i technicznych fragmentach. Nie było mnie wtedy z drużyną podczas startów w Mont-Sainte-Anne oraz w Pucharze Świata w Windham, ale oglądałem te wyścigi w telewizji. Było oczywiste, że rower z pełnym zawieszeniem pomógłby mu na tych trasach. W efekcie, bez informowania go, postanowiłem, że przygotujemy dla niego taki rower. Kilka tygodni później przedstawiłem mu sprzęt podczas Pucharu Świata w Méribel. Początkowo nie chciał spróbować, ale postawiłem się i zmusiłem go, żeby zrobił jedno okrążenie na tej trasie. Skończył i powiedział, że nie było tak źle i że może użyć roweru w Roc d’Azur” – wspomina Moos. Manager zastosował jednak przy tym pewien sprytny wybieg. Po starcie w Méribel, gdzie Absalon zajął 2. miejsce za Nino Schurterem, czyli swoim głównym rywalem, nakazał przetransportować startowe i treningowe modele BMC teamelite kolarza już do Norwegii. Tam miały odbyć się mistrzostwa świata w cross country, ale zwycięzca Pucharu Świata w roku 2014 miał do tego czasu do swojej dyspozycji tylko model z pełnym zawieszeniem. „To był jedyny rower, na którym jeździł przez dwa tygodnie przed mistrzostwami. Wymyśliłem jakąś wymówkę, więc wziął do Norwegii także ten rower, a użycie modeli full suspension miało tam naprawdę sens. Chociaż był wciąż przywiązany do BMC teamelite, nakłoniłem go do przejechania kilku okrążeń trasy na BMC fourstroke. Potem nie chciał wrócić do naszego rowerowego padoku. Musieliśmy go powstrzymywać od dalszego treningu!” – relacjonuje Moss.
Absalon odkrył nową zabawkę i miał z nią tyle zabawy, że zostawił za sobą całą presję związaną z mistrzostwami. Wszyscy wiemy, jak skończył się ten wyścig. Absalon po siedmioletniej przerwie zdobył piąty w karierze tytuł mistrza świata. „To było niesamowite. Naprawdę wierzę, że to zmiana sprzętu dała mi tą potrzebną przewagę. Chociaż tak duża zmiana była na tamtym etapie poważnym ryzykiem, to było właśnie to, czego potrzebowałem” – ocenia mistrz.
Mistrzostwa świata z 2014 r. były punktem zwrotnym w karierze Absalona. Zdał sobie wtedy sprawę, że nie wszystko zależy od wagi, a niewielki wzrost wagi sprzętu może być usprawiedliwiony korzyściami z zastosowania nowych technologii. W trakcie kolejnej wiosny przystosował się do odświeżonego BMC teamelite, wyposażonego w system Micro Travel Technology (MTT) i wygrał po raz trzydziesty w karierze zawody Pucharu Świata.
Absalon niczym dobre francuskie wino
W roku 2016 Absalon – poszukujący optymalnych rozwiązań – zrobił kolejny krok naprzód i wpadł na pomysł, aby w ściganiu spróbować regulowanej sztycy. Ten komponent pozwala na regulację wysokości wspornika siodła i jest właściwie niezbędny dla kolarzy enduro, ponieważ daje więcej swobody i wolności na bardziej stromych odcinkach. „Regulowana sztyca zmienia mój styl jazdy – mogę oszczędzać energię przy ostrych przeszkodach i szybciej pokonywać zjazdy” – wskazuje Francuz. Takie rozwiązanie równa się jednak zwiększeniu wagi roweru o ok. 400 g. „Zdecydowanie nie jest to nieznaczące obciążenie, ale daje wiele korzyści. Ostatecznie tym, co przechyliło szalę na rzecz tego mechanizmu, jest frajda, jaką daje mi podczas jazdy” – zaznacza Absalon. Po kilku sesjach treningowych zdecydował się użyć takiej sztycy w zawodach. Stał się w efekcie jednym z pierwszych kolarzy z czołówki Pucharu Świata XCO, którzy zaczęli ją stosować. Jest też przekonany, że w przyszłości z regulowanej sztycy korzystać będzie coraz więcej kolarzy cross country.
W pewnym sensie Absalon stał się trendsetterem. Kto mógłby uwierzyć w to jeszcze pięć lat temu? „Na pewno nie ja!” – mówi kolarz, uśmiechając się przy tym znacząco.
Artykuł został opublikowany pierwotnie w premierowym numerze magazynu „Ride BMC in Poland”. Magazyn w wersji elektronicznej można pobrać bezpłatnie poniżej.